Głupi budzik. Głupi poniedziałek. W ogóle wszystko jest głupie. Nie otwierając oczu macam dookoła w poszukiwaniu telefonu. Gdy w końcu udaje mi się go wyłączyć, moje powieki powoli się podnoszą. Ze zdumieniem zauważam, że w łóżku znajduję się tylko ja. I gdy już mam dzwonić do Andrzeja, gdzie on wyparował, do moich nozdrzy dobiega charakterystyczny zapach. Lekko zaspana wchodzę do kuchni gdzie zastaję Wronę pichcącego omlety.
- Już wstałeś? – pytam nieprzytomnie. Zupełnie tak, jakby widok Andrzeja bez koszulki nic a nic mnie nie ruszał.
- O, hej. Chciałem zrobić ci niespodziankę, ale chyba nic z niej nie wyjdzie. – uśmiecha się do mnie, a chwilę później pałaszujemy śniadanie ze smakiem. Od razu po zjedzeniu widzę jak Wrona zakłada bluzę i zmierza do wyjścia. – Jadę do siebie, przebrać się. Do zobaczenia na treningu. –
Do szkoły docieram przed Andrzejem. Już z daleka widzę rozszczebiotaną Aśkę. Nie dziwię się, że ma taki dobry humor - w końcu ma dzisiaj urodziny.
- Wszystkiego najlepszego, Asiu! -
- Dzięki. Pamiętasz o mojej imprezie? Masz być na dwudziestą pierwszą, bo jak nie to… -
- Wiem, wiem skopiesz mi tyłek. – odpowiadam, śmiejąc się wraz z nią. Jak dobrze, że mam już prezent. W sumie nie było ciężko mi go wybrać. Asia zawsze powtarzała, że strasznie podoba jej się taki jeden naszyjnik, który widziała w Aparcie, więc miałam ułatwione zadanie.
- No dziewczyny, a wy jeszcze nie przebrane? – wesoły nastrój przerywa nam Wrona, który właśnie wkroczył do szkoły.
- Dobrze trenerze, już idziemy do szatni. – szybko odpowiada Aśka, a ja staram się nie koncentrować na Andrzeju. W końcu nikt nie wie o tym, że jesteśmy razem. Nauczyciel i uczennica – to zawsze budzi kontrowersje. Zajęcia mijają mi szybko jak nigdy. Po powrocie do domu rozsiadam się wygodnie w fotelu, ale nie na długo bo zaraz słyszę dzwonek do drzwi. Zaglądam przez wizjer i widzę Andrzeja z bukietem czerwonych tulipanów. Wpuszczam go do środka, a ten już od progu obdarowuje mnie pocałunkami. Nie, że mi to przeszkadza. Rozsiadamy się wygodnie na kanapie, ale ja wiem, że nie mam zbyt dużo czasu dla niego.
- Andrzej.. -
- Tak, kochanie? -
- Dzisiaj są urodziny Asi i urządza ona imprezę na którą jestem zaproszona. Wiesz, chętnie bym cię ze sobą wzięła, ale…-
- Ale nikt nie wie, że jesteśmy razem. Przecież nie jestem twoim ojcem, żebym mógł ci czegoś zabronić. – śmieje się.
- Obiecuję, że ci to wynagrodzę. A teraz chodź, pomożesz mi wybrać sukienkę. -
Szybki przegląd szafy nie daje żadnych rezultatów. Wrona naśmiewa się ze mnie do łez gdy stwierdzam, że „nie mam się w co ubrać”. Po około dwudziestu minutach decyduję się pójść w mojej ulubionej sukience – brzoskwiniowej. Po umalowaniu się i spakowaniu „niezbędnych” rzeczy do torebki, żegnam się z Wroną dając mu soczystego całusa.
- Pa kochanie. -
- Pa. Baw się dobrze. -
Pod klubem spotykam już Asię i razem wchodzimy do środka. Wszyscy wręczają jej prezenty, a mój wywołuje u niej jakąś histerię. – Kasia, skąd wiedziałaś? – Hmm, jeśli przez dwie godziny paplała mi do ucha o tym, jak bardzo podoba jej się ten naszyjnik, to ciężko by mi było kupić coś innego. Na salę wjeżdża wielki tort, zostaje wzniesiony toast, a teraz zabawa się zaczyna. Po około godzinie część gości już jest pijana. Aśka zniknęła gdzieś ze swoim chłopakiem, a ja siedzę sama przy barze. Zamawiam wodę z cytryną, bo obiecałam sobie, że nie wrócę schlana w trupa do domu. W tłumie tańczących ludzi zauważam moje znajome z klasy i dołączam do nich. Po kilku tańcach idę do baru po moją wodę, by ugasić pragnienie. Wracam z powrotem na parkiet, ale stopniowo zaczynam czuć się coraz gorzej. Zaczyna kręcić mi się w głowie więc siadam na barowym krzesełku. Powoli słabnę, aż w końcu urywa mi się film.
Ugh, moja głowa… Otwieram oczy i widzę, że znajduję się w swoim własnym łóżku w samej bieliźnie. Kurde, nawet nie pamiętam jak dostałam się do domu, a co dopiero jak się rozebrałam. Patrzę na zegarek. Czternasta. Fiu, fiu, Katarzyno. Coś chyba wczoraj zabalowałaś. Nagle przypominam sobie o treningu. Zerkam na telefon spodziewając się czterdziestu nieodebranych połączeń od Wrony, a tu… nic. Chyba się domyślił, że mogę lekko niedomagać po wczorajszym wieczorze i dał mi trochę spokoju. Dosłownie wyczołguję się z łóżka i docieram do szafy. Ubieram się w czerwony t-shirt i szorty, a następnie dreptam do kuchni i robię sobie śniadanie. A raczej śniadanio-obiad czy coś w tym rodzaju. Dobra, trzeba się zebrać i iść do Andrzeja - w końcu miałam mu wynagrodzić wczorajszy dzień. W osiedlowym sklepiku kupuję składniki do pizzy przy czym ze zdumieniem zauważam, że głowa przestała mnie boleć. Łapię taksówkę i szybko docieram pod jego mieszkanie. Dzwonię do drzwi i czekam. Gdy mi otwiera od razu ładuję się o jego mieszkania.
- Hej kochanie. Wybacz, że nie pojawiłam się na treningu, ale ocknęłam się dopiero o czternastej. Mam nadzieję, że jesteś głodny, bo mam tu składniki na pizzę. Ej, co się stało? – pytam, widząc jego zdenerwowaną i lekko strapioną twarz.
- Nic. – odpowiada zimnym tonem. – Fajnie było na imprezie? -
- Całkiem fajnie. Oczywiście nie licząc tego, że Aśka zmyła się w samym środku własnych urodzin. -
- Pytałem, czy fajnie było na imprezie. -
- Yyy… no… fajnie? – mówię, nie mając pojęcia o co mu chodzi. Obserwuję jak ze swojej kieszeni wyciąga telefon i czegoś w nim szuka. Po chwili wgapiam się w zdjęcie. Widać na nim jak leżę w samej bieliźnie z jakimś obcym, przytulonym do mnie chłopakiem. Mało tego, zdjęcie jest zrobione w moim własnym łóżku. Przez kilka minut nie mogę wydusić z siebie ani jednego słowa. Chciałabym wiedzieć co się stało wczorajszej nocy, ale nic nie pamiętam. Przerażonymi oczyma patrzę na Andrzeja. Jest smutny, rozżalony i najwyraźniej rozczarowany.
- Masz mi coś do powiedzenia? – pyta, a z jego oczu bije chłód.
- Andrzej… Ja nic nie pamiętam… Nie wiem co się wtedy stało. – mówię łamiącym się głosem.
- Ale ja wiem. Puściłaś się. – i tu ma rację. Przespałam się z tym chłopakiem. Wszystko na to wskazuje, nie ma żadnego punku zaczepienia. Z zamyślenia wyrywa mnie jego głos.
- Kim ten skurwysyn jest?! – wrzeszczy.
- Nie wiem. Nie znam go. -
- No i świetnie. Bzykałaś się z jakim obcym facetem. Nie no, bomba! – mówi ironicznym tonem.
- Andrzej, ja… -
- Wiesz, myślałem, że jesteś inna. Wtedy w parku widziałem ciepłą, szczerą i wesołą dziewczynę, o której nigdy bym nie pomyślał, że może mi wbić nóż w plecy. A tu proszę. Niespodzianka. -
- Posłuchaj mnie choć przez chwilę! Nie mam pojęcia co się stało wczoraj. Nic nie pamiętam. Z własnej woli nigdy bym cię nie skrzywdziła, rozumiesz? A w ogóle skąd masz to zdjęcie? -
- Dostałem dziś rano. Widocznie jeszcze ktoś był na tyle uczciwy, by mnie uprzedzić. -
- Kochanie, proszę… -
- Po prostu zniknij z mojego życia, ok? Zapomnij o tym co było. -
- Nie. Ja cię kocham. -
- Nie chcę cię już nigdy więcej widzieć. -
- Andrzej… -
- Nigdy. -
Wychodzę z jego mieszkania trzaskając drzwiami, choć to nie na niego powinnam być wściekła, a na siebie. Błądzę po mieście, nie wiedząc co ze sobą zrobić. W końcu wchodzę na dach jakiegoś hotelu i zaczynam rozmyślać. Kaśka, coś ty zrobiła? Jak mogłaś? Prawda jest taka, że jedną nocą spierdoliłam sobie życie. Zraniłam tego, którego kocham i nic mnie nie usprawiedliwia. Najgorsze jest to, że nic z tego nie pamiętam i nawet nie wiem co ten chłopak ze mną robił. Na samą myśl jest mi niedobrze. I co teraz? Mam o wszystkim zapomnieć? Przecież to niemożliwe, bo czas spędzony z Andrzejem jest najpiękniejszym wspomnieniem. Po raz pierwszy poczułam się kochana, bezpieczna i w pełni akceptowana. A co dałam w zamian? Ech, szkoda gadać. Ciągle w uszach dźwięczą mi słowa „Nie chcę cię już nigdy więcej widzieć.” Wciąż bolą. Wstaję i powoli podchodzę do krawędzi dachu. Patrzę na ludzi i widzę jak błahymi rzeczami się przejmują. Tymczasem ja straciłam ukochanego mężczyznę. I to na zawsze. Biorę ostatni, głęboki łyk powietrza, zamykam oczy i delikatnie odrywam stopy od podłoża. Lecę.
Witajcie :) Cieszę się niezmiernie, że jest Was na moim blogu coraz więcej. Mam nadzieję, że nie zawiodę Waszych oczekiwań i rozdział będzie się podobał :D Buziaki ;*
- Już wstałeś? – pytam nieprzytomnie. Zupełnie tak, jakby widok Andrzeja bez koszulki nic a nic mnie nie ruszał.
- O, hej. Chciałem zrobić ci niespodziankę, ale chyba nic z niej nie wyjdzie. – uśmiecha się do mnie, a chwilę później pałaszujemy śniadanie ze smakiem. Od razu po zjedzeniu widzę jak Wrona zakłada bluzę i zmierza do wyjścia. – Jadę do siebie, przebrać się. Do zobaczenia na treningu. –
Do szkoły docieram przed Andrzejem. Już z daleka widzę rozszczebiotaną Aśkę. Nie dziwię się, że ma taki dobry humor - w końcu ma dzisiaj urodziny.
- Wszystkiego najlepszego, Asiu! -
- Dzięki. Pamiętasz o mojej imprezie? Masz być na dwudziestą pierwszą, bo jak nie to… -
- Wiem, wiem skopiesz mi tyłek. – odpowiadam, śmiejąc się wraz z nią. Jak dobrze, że mam już prezent. W sumie nie było ciężko mi go wybrać. Asia zawsze powtarzała, że strasznie podoba jej się taki jeden naszyjnik, który widziała w Aparcie, więc miałam ułatwione zadanie.
- No dziewczyny, a wy jeszcze nie przebrane? – wesoły nastrój przerywa nam Wrona, który właśnie wkroczył do szkoły.
- Dobrze trenerze, już idziemy do szatni. – szybko odpowiada Aśka, a ja staram się nie koncentrować na Andrzeju. W końcu nikt nie wie o tym, że jesteśmy razem. Nauczyciel i uczennica – to zawsze budzi kontrowersje. Zajęcia mijają mi szybko jak nigdy. Po powrocie do domu rozsiadam się wygodnie w fotelu, ale nie na długo bo zaraz słyszę dzwonek do drzwi. Zaglądam przez wizjer i widzę Andrzeja z bukietem czerwonych tulipanów. Wpuszczam go do środka, a ten już od progu obdarowuje mnie pocałunkami. Nie, że mi to przeszkadza. Rozsiadamy się wygodnie na kanapie, ale ja wiem, że nie mam zbyt dużo czasu dla niego.
- Andrzej.. -
- Tak, kochanie? -
- Dzisiaj są urodziny Asi i urządza ona imprezę na którą jestem zaproszona. Wiesz, chętnie bym cię ze sobą wzięła, ale…-
- Ale nikt nie wie, że jesteśmy razem. Przecież nie jestem twoim ojcem, żebym mógł ci czegoś zabronić. – śmieje się.
- Obiecuję, że ci to wynagrodzę. A teraz chodź, pomożesz mi wybrać sukienkę. -
Szybki przegląd szafy nie daje żadnych rezultatów. Wrona naśmiewa się ze mnie do łez gdy stwierdzam, że „nie mam się w co ubrać”. Po około dwudziestu minutach decyduję się pójść w mojej ulubionej sukience – brzoskwiniowej. Po umalowaniu się i spakowaniu „niezbędnych” rzeczy do torebki, żegnam się z Wroną dając mu soczystego całusa.
- Pa kochanie. -
- Pa. Baw się dobrze. -
Pod klubem spotykam już Asię i razem wchodzimy do środka. Wszyscy wręczają jej prezenty, a mój wywołuje u niej jakąś histerię. – Kasia, skąd wiedziałaś? – Hmm, jeśli przez dwie godziny paplała mi do ucha o tym, jak bardzo podoba jej się ten naszyjnik, to ciężko by mi było kupić coś innego. Na salę wjeżdża wielki tort, zostaje wzniesiony toast, a teraz zabawa się zaczyna. Po około godzinie część gości już jest pijana. Aśka zniknęła gdzieś ze swoim chłopakiem, a ja siedzę sama przy barze. Zamawiam wodę z cytryną, bo obiecałam sobie, że nie wrócę schlana w trupa do domu. W tłumie tańczących ludzi zauważam moje znajome z klasy i dołączam do nich. Po kilku tańcach idę do baru po moją wodę, by ugasić pragnienie. Wracam z powrotem na parkiet, ale stopniowo zaczynam czuć się coraz gorzej. Zaczyna kręcić mi się w głowie więc siadam na barowym krzesełku. Powoli słabnę, aż w końcu urywa mi się film.
Ugh, moja głowa… Otwieram oczy i widzę, że znajduję się w swoim własnym łóżku w samej bieliźnie. Kurde, nawet nie pamiętam jak dostałam się do domu, a co dopiero jak się rozebrałam. Patrzę na zegarek. Czternasta. Fiu, fiu, Katarzyno. Coś chyba wczoraj zabalowałaś. Nagle przypominam sobie o treningu. Zerkam na telefon spodziewając się czterdziestu nieodebranych połączeń od Wrony, a tu… nic. Chyba się domyślił, że mogę lekko niedomagać po wczorajszym wieczorze i dał mi trochę spokoju. Dosłownie wyczołguję się z łóżka i docieram do szafy. Ubieram się w czerwony t-shirt i szorty, a następnie dreptam do kuchni i robię sobie śniadanie. A raczej śniadanio-obiad czy coś w tym rodzaju. Dobra, trzeba się zebrać i iść do Andrzeja - w końcu miałam mu wynagrodzić wczorajszy dzień. W osiedlowym sklepiku kupuję składniki do pizzy przy czym ze zdumieniem zauważam, że głowa przestała mnie boleć. Łapię taksówkę i szybko docieram pod jego mieszkanie. Dzwonię do drzwi i czekam. Gdy mi otwiera od razu ładuję się o jego mieszkania.
- Hej kochanie. Wybacz, że nie pojawiłam się na treningu, ale ocknęłam się dopiero o czternastej. Mam nadzieję, że jesteś głodny, bo mam tu składniki na pizzę. Ej, co się stało? – pytam, widząc jego zdenerwowaną i lekko strapioną twarz.
- Nic. – odpowiada zimnym tonem. – Fajnie było na imprezie? -
- Całkiem fajnie. Oczywiście nie licząc tego, że Aśka zmyła się w samym środku własnych urodzin. -
- Pytałem, czy fajnie było na imprezie. -
- Yyy… no… fajnie? – mówię, nie mając pojęcia o co mu chodzi. Obserwuję jak ze swojej kieszeni wyciąga telefon i czegoś w nim szuka. Po chwili wgapiam się w zdjęcie. Widać na nim jak leżę w samej bieliźnie z jakimś obcym, przytulonym do mnie chłopakiem. Mało tego, zdjęcie jest zrobione w moim własnym łóżku. Przez kilka minut nie mogę wydusić z siebie ani jednego słowa. Chciałabym wiedzieć co się stało wczorajszej nocy, ale nic nie pamiętam. Przerażonymi oczyma patrzę na Andrzeja. Jest smutny, rozżalony i najwyraźniej rozczarowany.
- Masz mi coś do powiedzenia? – pyta, a z jego oczu bije chłód.
- Andrzej… Ja nic nie pamiętam… Nie wiem co się wtedy stało. – mówię łamiącym się głosem.
- Ale ja wiem. Puściłaś się. – i tu ma rację. Przespałam się z tym chłopakiem. Wszystko na to wskazuje, nie ma żadnego punku zaczepienia. Z zamyślenia wyrywa mnie jego głos.
- Kim ten skurwysyn jest?! – wrzeszczy.
- Nie wiem. Nie znam go. -
- No i świetnie. Bzykałaś się z jakim obcym facetem. Nie no, bomba! – mówi ironicznym tonem.
- Andrzej, ja… -
- Wiesz, myślałem, że jesteś inna. Wtedy w parku widziałem ciepłą, szczerą i wesołą dziewczynę, o której nigdy bym nie pomyślał, że może mi wbić nóż w plecy. A tu proszę. Niespodzianka. -
- Posłuchaj mnie choć przez chwilę! Nie mam pojęcia co się stało wczoraj. Nic nie pamiętam. Z własnej woli nigdy bym cię nie skrzywdziła, rozumiesz? A w ogóle skąd masz to zdjęcie? -
- Dostałem dziś rano. Widocznie jeszcze ktoś był na tyle uczciwy, by mnie uprzedzić. -
- Kochanie, proszę… -
- Po prostu zniknij z mojego życia, ok? Zapomnij o tym co było. -
- Nie. Ja cię kocham. -
- Nie chcę cię już nigdy więcej widzieć. -
- Andrzej… -
- Nigdy. -
Wychodzę z jego mieszkania trzaskając drzwiami, choć to nie na niego powinnam być wściekła, a na siebie. Błądzę po mieście, nie wiedząc co ze sobą zrobić. W końcu wchodzę na dach jakiegoś hotelu i zaczynam rozmyślać. Kaśka, coś ty zrobiła? Jak mogłaś? Prawda jest taka, że jedną nocą spierdoliłam sobie życie. Zraniłam tego, którego kocham i nic mnie nie usprawiedliwia. Najgorsze jest to, że nic z tego nie pamiętam i nawet nie wiem co ten chłopak ze mną robił. Na samą myśl jest mi niedobrze. I co teraz? Mam o wszystkim zapomnieć? Przecież to niemożliwe, bo czas spędzony z Andrzejem jest najpiękniejszym wspomnieniem. Po raz pierwszy poczułam się kochana, bezpieczna i w pełni akceptowana. A co dałam w zamian? Ech, szkoda gadać. Ciągle w uszach dźwięczą mi słowa „Nie chcę cię już nigdy więcej widzieć.” Wciąż bolą. Wstaję i powoli podchodzę do krawędzi dachu. Patrzę na ludzi i widzę jak błahymi rzeczami się przejmują. Tymczasem ja straciłam ukochanego mężczyznę. I to na zawsze. Biorę ostatni, głęboki łyk powietrza, zamykam oczy i delikatnie odrywam stopy od podłoża. Lecę.
Witajcie :) Cieszę się niezmiernie, że jest Was na moim blogu coraz więcej. Mam nadzieję, że nie zawiodę Waszych oczekiwań i rozdział będzie się podobał :D Buziaki ;*
O rany. No to się porobiło... Twoje opowiadanie nie przestaje mnie zaskakiwać.
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Kaśki. Czy ktoś jej do tej wody czegoś dosypał? W każdym bądź razie- nie zazdroszczę.
Pozdrawiam. :)
Oj chyba lepiej by było gdyby jednak zaprosiła Andrzeja na tą imprezę. Przynajmniej miałby kto ją pilnować, a tak to proszę zabalował, ktoś jej czegoś dosypał, życzliwa koleżaneczka zrobiła zdjęcie, wysłała Andrzejowi i tak się wszystko spaprało :/
OdpowiedzUsuńDobrze czaję? :p
Pozdrawiam,
Dzuzeppe :*
No to się porobiło. Coś czuję, że to robota tej Julki czy jak jej tam, albo tego jej byłego. Sama nie wiem co mam myśleć. Szkoda mi Kaśki, bo nic nie wie. I jeszcze Endrju taki smutny. Czekam na kolejny i pozdrawiam;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że tak się stało. Mam nadzieję, że wszystko sobie wyjaśnią i bd dobrze. pozdrawiam i zapraszam do mnie: http://siatkowkaamoimzyciem.blogspot.com/ pozdrawiam. :D
OdpowiedzUsuńPoczatkowa wizja Andrzeja bez koszulki przy garach *.* Ja pitole.. tego sie nie spodziewalam. Czekam na kolejny :O
OdpowiedzUsuńAle mnie zaskoczyłaś. Coś czuję, że za tym wszystkim stoi ta cała Julka. Biedna Kasia :( Czekam z niecierpliwością na następny i zapraszam na nowy http://siatkowka-mojamilosc.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Hej! Nominowałam Cię do The Versatile Blogger. :D
OdpowiedzUsuńhttp://nigdy-nie-dorastaj.blogspot.com/2013/07/normal-0-21-false-false-false.html :)
PS. Zapraszam na II rozdział.
http://nigdy-nie-dorastaj.blogspot.com/2013/07/rozdzia-ii.html
zapraszam na nowy: http://siatkowkaamoimzyciem.blogspot.com/ pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńA mogła zaprosić Andrzejka,on na pewnie by temu zapobiegł. Biedna ;( szkoda mi jej. Z niecierpliwością czekam jak dalej potoczą się jej losy! Zapraszam do nas ;) w roli głównej,nikt inny jak Wronka ;D http://senna-rzeczywistosc.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńW imieniu Maniek serdecznie zapraszam na 3 część przygód Olimpii i Karoliny z bloga http://nie-dusza-kocha-lecz-oczy.blogspot.com . Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńDzuzeppe :*