wtorek, 16 lipca 2013

Rozdział 3

- Ty... Ale jak? – mówię zaskoczona, kiedy staram podnieść się z podłogi.
- Wypuścili mnie wcześniej za dobre sprawowanie. Widzisz jaki byłem grzeczny, żeby zobaczyć się z tobą? – przysuwa swoje usta do moich, ale ja odsuwam jego twarz w przeciwnym kierunku. Teraz kiedy patrzę na niego, czuję tylko obrzydzenie. Nie jest tym chłopakiem jakiego poznałam. Zmienił się, a ja kochałam tylko jego pierwszą wersję.
- Nie chcesz pocałować swojego misia? Oj, nieładnie, nieładnie. -
- Damian, odejdź. Nie chcę cię już nigdy widzieć. – mówię spokojnym i opanowanym głosem, gdyż wiem, że lepiej go nie denerwować.
- Ha! I ty sądzić, że dam ci spokój i pozwolę się spotykać z tym chłoptasiem, tak?! – Matko Boska. Andrzej.
- Co mu zrobiłeś?! – wrzeszczę na niego, bo boję się czy Wrona jest cały i zdrowy. W końcu znam Damiana i wiem do czego jest zdolny.
- Nic. Jeszcze nic. W sumie nie dziwię się mu, że się w tobie zakochał. Bo ty bardzo ładna dziewczyna jesteś. Tylko twój kolega zapomniał o jednym fakcie – że jesteś moja. -
- Zostaw mnie. Ja już nic do ciebie nie czuję. Nie kocham cię, rozumiesz?! – krzyczę, starając się przy tym wyrwać z jego uścisku.
- Hmm, to chyba muszę przypomnieć ci czym jest miłość. – odpowiada i szybko powala mnie na podłogę. Stara się odpiąć mój stanik, ale ja zaczynam go gryźć w rękę i kopać kolanem w brzuch. Niestety, nie wywołuje to na nim żadnego wrażenia, a rozjuszony jeszcze bardziej, uderza mnie w kilka razy w twarz. Czuję, że powoli tracę siły, a z moich ust spływają krople krwi. Ku mojemu zdumieniu Damian zaczyna mi się przyglądać, a po chwili mówi:
- Wiesz kotku, ja nie chcę się z tobą kochać w niezgodzie. Czekałem tyle czasu, więc mogę jeszcze trochę poczekać. – schodzi ze mnie i udaje się w stronę drzwi wejściowych. – Ach i jeszcze jedno. Ogarnij się trochę. No, podmaluj trochę oczko czy coś, w końcu wiesz, że lubię jak jesteś w pełnym makijażu. Wpadnę jutro kotku. – po tych słowach znika za drzwiami, a ja nie jestem w stanie drgnąć. Mija kilka minut zanim wskakuję pod prysznic. Delikatnie zmywam zakrzepniętą krew z mojej twarzy. Liczę na to, że woda zmyje też to wspomnienie i dam radę zasnąć spokojnie. Niestety, to nie działa. Gdy tylko staram się zamknąć oczy, to widzę twarz Damiana, dlatego nie zmrużam oka przez całą noc. W końcu zasypiam, ale dopiero kiedy zaczyna się rozjaśniać.

Następnego dnia nie idę na trening. Pomijając fakt, że wcale się nie wyspałam, to nie chcę się pokazać z siniakiem pod okiem. Jednak nie mogę mieć chwili dla siebie, bo zaraz dzwoni Andrzej:
- Kasiu, gdzie jesteś? Czemu cię nie ma na treningu? -
- Źle się czuję. – staram się wcisnąć mu jakiś bajer, bo nie chcę go niepokoić.
- To ja tam wpadnę do ciebie. Nie mogę cię zostawić samej. – cieszę się tym, że się o mnie troszczy, ale teraz ta troska jest mi wybitnie nie na rękę. Nie chcę jednak wzbudzić żadnych podejrzeń, więc odpowiadam:
- Ok. W takim razie czekam. -
- To pa. -
Patrzę na zegarek. Dwunasta. Mam dwie godziny na podmalowanie twarzy (żeby nie było widać siniaków) i ogarnięcie przedpokoju, bo ten, po wizycie Damiana wygląda jakby przeszedł przez niego huragan. Zaczynam od sprzątania, w końcu to będzie prostsze niż zamalowanie wściekle fioletowego lima pod okiem. Szybko ogarniam cały przedpokój i gdy mam zabierać się za moją twarz, słyszę dzwonek do drzwi. Biegnę, by otworzyć lecz najpierw, nauczona doświadczeniami z poprzedniego dnia, zaglądam przez wizjer. Wrona. Jest trzynasta do cholery, a ten już stoi pod moim domem. Ostatecznie wpuszczam go do środka. W końcu nie zostawię go tam tylko po to, żebym mogła się umalować.
- Hej. – mówię słabym głosem, starając się odwrócić twarz tak, by nie zauważył moich siniaków.
- Hej. Stęskniłem się za tobą. Przyniosłem ze sobą trochę filmów i składniki do przygotowania takiej fajnej sałatki owocowej. Momencik… Pokaż się. – mówi, powoli oglądając moją twarz. – Kto ci to zrobił? – pyta.
- Nikt. Przewróciłam się i tak jakoś upadłam. – gdy tylko kończę zdanie Andrzej mrozi mnie swoim spojrzeniem.
- Taaa, jasne. A jestem Zębową Wróżką. Mów, co za skurwysyn ci to zrobił! – w końcu nie wytrzymuję. Zaczynam ryczeć, a Andrzej przytula mnie do siebie. Otwieram się przed nim i mówię mu całą historię: o tym jak Damian zaczął brać narkotyki, w jaki sposób wpadł w ręce policji i o tym co stało się poprzedniej nocy. Widzę jak Wrona z każdym moim słowem staje się coraz bardziej wściekły. Gdy kończę moja opowieść, on nie wytrzymuje:
- Gdzie on mieszka? Powiedz mi tylko, gdzie on mieszka, a obiecuję, że nie będziesz go już nigdy oglądała. -
- On nie mieszka sam. Pewnie siedzi gdzieś wraz ze swoimi „koleżkami”. Sam nie dasz im rady. Zaufaj mi. – patrzę na niego błagającym wzrokiem licząc na to, że odpuści. W końcu łagodnieje.
- W porządku. Nie pójdę do niego, ale zostanę z tobą. -
- Co? -
- To co słyszałaś. Mówiłaś, że ma zamiar przyjść dziś wieczorem. Dobrze się składa, bo mamy parę spraw do przedyskutowania. -
- Nie. Nie mogę ci pozwolić, byś się narażał dla mnie. -
- Nie masz nic do gadania. Co, może mnie wypchniesz z domu? – i tu cholercia ma rację. Nawet gdybym chciała i tak nie dam rady go przepchnąć. Mogłabym co najwyżej odbić się od niego jak kauczukowa piłeczka. I tyle. Oczywiście w tym momencie daje mi o sobie znać zmęczenie i nie jestem w stanie nawet mu opowiedzieć, że może zostać. Andrzej chyba zauważa mój stan, bo zanosi mnie do łóżka i delikatnie na nim kładzie. No, i tak to ja mogę zasypiać co wieczór. Moja kochana, mięciutka pościel i ramiona mojego mężczyzny. To wszystko co mi potrzebne do szczęścia. Andrzej chyba mi się przygląda, ale nie jestem pewna, bo moje powieki powoli się sklejają, aż w końcu zamykają się całkowicie.

- Odpierdol się od niej! Kaśka jest moja i ty nie możesz nic z tym zrobić! -
- Najpierw ją krzywdzisz, a potem liczysz, że jak gdyby nigdy nic wskoczy w twoje ramiona?! To koniec rozumiesz?! Was już dawno nie ma, teraz jestem tylko ja i ona! -
Słysząc te wrzaski zrywam się na równe nogi i próbuję wybiec z pokoju. Łapię za klamkę i…nic. Zamknął mnie. Andrzej mnie zamknął. Zrobił to pewnie po to, bym nie była świadkiem „wyjaśniania pewnych spraw” pomiędzy nim a Damianem. Ale nie ze mną te numery. W szafce znajduje wsuwkę i staram się nią otworzyć zamek. Ręce mi drżą, bo nie mam pojęcia co dzieje się z Andrzejem, a dźwięk tłuczonego szkła wcale mnie nie uspokaja. W końcu udaje mi się wydostać lecz gdy wbiegam do kuchni, widzę jak do czerwonego Audi wbiega Damian i rusza z piskiem opon. Rozglądam się w poszukiwaniu Andrzeja, ale nigdzie go nie widzę. Znajduję go w przedpokoju – siedzi pod ścianą, poobijany, ciężko oddychający, ale żywy. To mnie cieszy, bo obawiałam się najgorszego.
- Jezu, Andrzej. Nie ruszaj się. Zaraz pobiegnę po apteczkę. – mówię, trzymając jego twarz w dłoniach. Z czoła spływa mu krew. Przerażający widok. Z nerwów wszystko leci mi z rąk. Zanim dobiegam do Wrony, to apteczka z moich rąk wypada kilka razy.
- Auć. -
- Wybacz. Będzie szczypać, ale po chwili przestanie. – delikatnie opatruję jego ranę. Dokładnie tak, jak on wcześniej opatrywał mój łokieć.
- Dobrze, już lepiej. Dziękuję. -
- Chodź, powinieneś się położyć, musisz odpocząć. -
Im dłużej widzę Andrzeja w takim stanie, tym bardziej obwiniam siebie. Przecież to ja powinnam rozprawić się z Damianem, nie on. Widzę jak kładzie się na łóżku – zmęczony, ale odrobinę zadowolony.
- Czemu mnie zamknąłeś? – wiem, że to nie czas na pytania, ale chcę po prostu wiedzieć..
- Żeby cię chronić. Widzisz, nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś ci się stało. A teraz kiedy już po wszystkim, nie musisz się bać. On tu już nie wróci. Jesteśmy tylko ja i ty. – odpowiada wyraźnie szczęśliwy, że ma mnie już na własność.
- Śpij już kochanie. Dobrej nocy. – szepczę mu do ucha. Dosłownie za moment mogę napawać się widokiem śpiącego Andrzeja. „On tu już nie wróci.” – te słowa ciągle brzmiały w mojej głowie, jednak coś mówiło mi, że to nie koniec. Damian nigdy się nie poddaje i zawsze osiąga to co chce. Niestety, tym razem jego celem jestem ja. Zerkam na Andrzeja i ukradkiem kładę się koło niego. Już po chwili sama zasypiam.



Mój mózg pracuje ostatnio na wysokich obrotach więc przed wami nowy rozdział.  Mam nadzieję, że się Wam spodoba :) Tak więc życzę miłej lektury i zachęcam do komentowania.
Buziaki :*

9 komentarzy:

  1. cudowny, tak wspaniale piszesz Andrzej jest taki czuły, tylko ten Damian coś czuję, że to się tak szybko nie skończy z nim. pozdrawiam. :* informuj mnie, czekam z niecierpliwością.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi się podoba! Dobrze, że Andrzejowi i Kasi nic poważnego się nie stało. :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Swoja droga, otworzyc drzwi to jest hardkor :O Takiego Andrzeja to ja bym chciala..

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak ja lubię takie bójki o kobietę;d Andrzej jaki obrońca, oby tak dalej;) Pozdrawiam i proszę informuj mnie o nowościach. zapraszam na XVII http://zsiatkowkacalezycie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny blog. Na pewno będę tu częstym gościem :) Andrzej Wrona to jeden z moich ulubionych siatkarzy, więc to kolejny wielki plus. Coś czuję, że Damian posunie się daleko, żeby odzyskać Kasię.
    Czekam na kolejny i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam na nowy rozdział na nie-dusza-kocha-lecz-oczy.blogspot.com/ :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. dziś zaczęłam czytać i od razu mi się spodobał :) Wronka vs Damian będzie między nimi wielka rywalizacja o Kaśkę a;e przeczuwam że żadne z nie nie odpuści.
    czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  8. Przepraszam za SPAM, ale chciałam zaprosić Cię na nowy rozdział http://siatkowka-mojamilosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń