Oczami Andrzeja
Wyszła trzaskając drzwiami. Tylko to nie ja jestem winny, a ona. To właśnie moja ukochana pieprzyła się z jakimś chłopakiem na imprezie, podczas gdy ja siedziałem sam w domu. Idę pod prysznic z nadzieją, że uda mi się zmyć z siebie resztki tego parszywego dnia. Niestety to nie pomaga, więc wskakuję do łóżka z myślą, że może sen da mi ukojenie. Jednak gdy zamykam oczy widzę tylko ją z tym chłopakiem. Przechodzi mnie dreszcz obrzydzenia. W końcu idę do lodówki po piwo. Szybko je wypijam lecz wiem, że potrzebuję czegoś mocniejszego. Muszę jakoś zapełnić pustkę w sercu, a nic nie nadaje się do tego lepiej jak whisky. Ostatecznie zasypiam nad szklanką, a na nogi stawia mnie budzik który zaczyna dzwonić zawzięcie o godzinie szóstej. Cholera, trening. Na śmierć zapomniałem. Jakimś cudem się ubieram i ruszam do szkoły. Już od samego wejścia mam dość. Znowu te naiwne, uśmiechnięte twarzyczki będą się we mnie wgapiać, kiedy ja mam ochotę uciec stąd i nie wracać. Na szczęście nie jestem już tym bachorom tak potrzebny, więc dzielę ich na drużyny, a sam siadam na ławce. Alkohol mi nie pomógł, bo przed oczami mam cały czas Kasię. Przypomina mi się jej uśmiech i to, z jaką pasją grała w siatkówkę. Kasia… Rozglądam się po sali, ale nigdzie jej nie dostrzegam. Najwyraźniej nie przyszła. No cóż, zastosowała się do moich słów. Dzięki Bogu moje rozmyślania chyba przyspieszają bieg wskazówek zegara, bo ze zdumieniem zauważam, że już jest czternasta. Szybko ogłaszam koniec treningu, by tylko móc jak najprędzej wybiec z sali, jednak jestem zatrzymywany przez Julkę.
- Można zająć chwilkę? – pyta tym swoim lukrowanym głosikiem.
- Proszę, ale naprawdę się śpieszę. -
- Jak się miewa Kasia? -
- Czemu pytasz o to mnie, przecież to Asia jest jej przyjaciółką, to ona powinna wiedzieć. – odpowiadam opryskliwie.
- Dobra, dobra. Cała szkoła huczy od plotek o was. Wszyscy już się domyślili, że pomiędzy tobą, a nią coś jest. No to co, jak się ona czuje? -
- Szczerze mówiąc to nie wiem. Nie widziałem się z nią od wczoraj. -
- Hmmm, bo właśnie na tej imprezie u Aśki, to byłam świadkiem takiej dziwnej sytuacji. -
- Jakiej sytuacji? -
- Przed wejściem do klubu widziałam Damiana. Dawał kasę jakiemuś chłopakowi, który potem wynosił nieprzytomną Kaśkę z lokalu. A i jeszcze coś gadali o jakimś zdjęciu czy coś. Nie wiem, nie słyszałam dokładnie. Sądzę, że powinieneś o tym wiedzieć. -
- Jesteś pewna tego co mówisz? -
- Jasne. Nie byłam jeszcze tak pijana jak się wszystkim wydawało. -
- Dzięki za informację. No, a teraz biegnij się przebrać. -
Czy ja dobrze słyszałem? Przecież to wszystko układa się w logiczną całość. Damian płaci kolesiowi kasę za to, że ten wrzuci coś do jej szklanki, weźmie ją do domu i zrobi zdjęcie, które następnie wyśle mi! Nic dziwnego, że Kasia nic nie pamiętała, w końcu po pigułce gwałtu ma się totalną dziurę w głowie. Boże, a ja się na nią tak wydarłem. Co ja najlepszego zrobiłem? Zostawiłem ją samą, zamiast ją wspierać w tej trudnej sytuacji. Nie zastanawiając się wskakuję do samochodu. W końcu muszę z nią porozmawiać. Po drodze kupuję jeszcze bukiet kwiatów, konkretniej to czerwonych tulipanów, które ona uwielbia. Mam nadzieję, że wszystko zrozumie. Gdy podjeżdżam pod jej dom, wybiegam z auta i w podskokach docieram do drzwi. Pukam raz, drugi, trzeci, ale nikt nie otwiera. Nie dziwię się jej, że po tym co jej nawymyślałem nie chce mnie widzieć. Jednak nie mogę teraz odpuścić. Nie gdy znam prawdę. Przeskakuję przez ogrodzenie i zaczynam pukać w okno. Krzyczę, że już wiem o wszystkim co się stało na tej imprezie i chcę z nią porozmawiać. Niestety po piętnastu minutach dalej nikt mi nie otwiera. Zrezygnowany siadam na schodach przed jej domem. Brawo, Wrona. Tylko ty potrafisz tak spieprzyć życie. Gratulacje. Straciłeś kobietę którą kochasz. W momencie, gdy już mam wsiąść do auta, dzwoni telefon. Jednak nie jest to Kasia.
- Tak, słucham? -
- Halo, Andrzej? -
- Przy telefonie. Z kim rozmawiam? -
- Tu Aśka. Przyjeżdżaj szybko do szpitala. -
- Ale po co? Co się stało? -
- Kasia skoczyła z dachu. Przyjeżdżaj szybko. – i tu połączenie się urywa.
Kurwa, kurwa, kurwa. Błyskawicznie wsiadam do samochodu i odpalam GPSa , bo jeszcze nie znam miasta zbyt dobrze. Chyba zasilę skarb państwa, bo po drodze do szpitala mignęło mi charakterystyczne fotoradarowe światełko. W sumie nie powinienem się dziwić, bo jadę na złamanie karku, byleby jak najszybciej być przy Kasi. Gdy docieram pod szpital, przed wejściem czeka już na mnie Aśka i bez słowa prowadzi mnie pod salę operacyjną.
- Muszę zostawić cię samego, nie mogę już tu dłużej być Ale informuj mnie o jej stanie, ok? – prosi Asia, a ja tylko kiwam twierdząco głową. Rozglądam się licząc na to, że uda mi się złapać jakiegoś lekarza i wypytać o stan mojej ukochanej. W końcu z sali wychodzi pielęgniarka, a mi udaje się ją zatrzymać.
- Przepraszam panią, co z nią? -
- A pan jest? -
- Jej chłopakiem. -
- Przykro mi, ale nie mogę panu udzielić tych informacji. Nie jest pan z bliskiej rodziny. -
- Niech pani mnie zrozumie. Moja ukochana leży na sali operacyjnej, a ja nie wiem co się z nią dzieje. Niech pani będzie człowiekiem. -
- Dobrze. Pańska dziewczyna ma rozległy krwotok wewnętrzny, który właśnie próbujemy zatamować. -
- Ale wyjdzie z tego, prawda? -
- Nie wiemy. Wszystko rozstrzygnie się tej nocy. Proszę uzbroić się w cierpliwość i być dobrej myśli. -
Z bezsilności uderzam pięścią w ścianą. Świetnie. Kasia walczy o życie, ja nie mogę jej pomóc. Kręcę się po korytarzy już chyba dwie godziny, a o stanie mojej ukochanej nie wiem nic. Po chwili przypominam sobie, że nawet nie zjadłem obiadu. No cóż, musi mi wystarczyć batonik i cola, które kupiłem w szpitalnym automacie. Siadam na krzesełku i zaczynam oglądać nasze wspólne zdjęcia w telefonie. Oczywiście napotykam się na to jedno. To pieprzone zdjęcie, które zniszczyło wszystko co było. Czuję, że jestem zmęczony, a moje powieki opadają, więc chowam telefon do kieszeni, a sam zasypiam. Budzi mnie dźwięk otwieranych drzwi. Z sali operacyjnej wyłaniają się różne osoby, aż w końcu dostrzegam ją. Taka słabiutka, bezsilna i bezbronna. Próbuję się przecisnąć przez tłum lekarzy, by choć móc złapać ją za rękę i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, ale jestem odtrącony przez lekarza prowadzącego.
- Proszę pana, proszę się odsunąć. -
- Ale pan nie rozumie, to moja dziewczyna i ja… -
- Proszę nie przeszkadzać. Jak chce pan się czegos dowiedzieć to proszę pytać mnie. -
- Wyjdzie z tego? -
- Wszystko jest na dobrej drodze. Opanowaliśmy krwotok, ale jak na razie pacjentka musi pozostać w śpiączce. -
- Kiedy będę mógł do niej wejść? -
- Na pewno nie teraz. Ona potrzebuje odpoczynku, a pan może ją widzieć tylko przez szybę.-
- Dziękuję panu. -
Gdy już wszyscy wychodzą z jej sali, a całe zamieszanie zdaje się zmierzać ku końcowi, zaglądam przez szybę. Widzę jak leży na tym łóżku, przypięta kablami do tych wszystkich urządzeń. Mam cholerną ochotę tam wskoczyć i ją przytulić, ale nie mogę tego zrobić. Nagle dostaję smsa. Karol. Okazuje się, że przyjeżdża do mnie na tydzień i aktualnie czeka przed moim domem żebym mu otworzył. Co on spać nie może, czy co? Patrzę na zegarek. Piąta. Pisze do niego żeby przyjechał do szpitala. Może się zgodzi zostać przy Kasi. W końcu ja nie mogę odwołać treningu, a nie dopuszczę do tego by nikt jej nie pilnował. Odczuwam potworne zmęczenie tą nocą i w oczekiwaniu na Karola ucinam sobie krótką drzemkę.
Wyszła trzaskając drzwiami. Tylko to nie ja jestem winny, a ona. To właśnie moja ukochana pieprzyła się z jakimś chłopakiem na imprezie, podczas gdy ja siedziałem sam w domu. Idę pod prysznic z nadzieją, że uda mi się zmyć z siebie resztki tego parszywego dnia. Niestety to nie pomaga, więc wskakuję do łóżka z myślą, że może sen da mi ukojenie. Jednak gdy zamykam oczy widzę tylko ją z tym chłopakiem. Przechodzi mnie dreszcz obrzydzenia. W końcu idę do lodówki po piwo. Szybko je wypijam lecz wiem, że potrzebuję czegoś mocniejszego. Muszę jakoś zapełnić pustkę w sercu, a nic nie nadaje się do tego lepiej jak whisky. Ostatecznie zasypiam nad szklanką, a na nogi stawia mnie budzik który zaczyna dzwonić zawzięcie o godzinie szóstej. Cholera, trening. Na śmierć zapomniałem. Jakimś cudem się ubieram i ruszam do szkoły. Już od samego wejścia mam dość. Znowu te naiwne, uśmiechnięte twarzyczki będą się we mnie wgapiać, kiedy ja mam ochotę uciec stąd i nie wracać. Na szczęście nie jestem już tym bachorom tak potrzebny, więc dzielę ich na drużyny, a sam siadam na ławce. Alkohol mi nie pomógł, bo przed oczami mam cały czas Kasię. Przypomina mi się jej uśmiech i to, z jaką pasją grała w siatkówkę. Kasia… Rozglądam się po sali, ale nigdzie jej nie dostrzegam. Najwyraźniej nie przyszła. No cóż, zastosowała się do moich słów. Dzięki Bogu moje rozmyślania chyba przyspieszają bieg wskazówek zegara, bo ze zdumieniem zauważam, że już jest czternasta. Szybko ogłaszam koniec treningu, by tylko móc jak najprędzej wybiec z sali, jednak jestem zatrzymywany przez Julkę.
- Można zająć chwilkę? – pyta tym swoim lukrowanym głosikiem.
- Proszę, ale naprawdę się śpieszę. -
- Jak się miewa Kasia? -
- Czemu pytasz o to mnie, przecież to Asia jest jej przyjaciółką, to ona powinna wiedzieć. – odpowiadam opryskliwie.
- Dobra, dobra. Cała szkoła huczy od plotek o was. Wszyscy już się domyślili, że pomiędzy tobą, a nią coś jest. No to co, jak się ona czuje? -
- Szczerze mówiąc to nie wiem. Nie widziałem się z nią od wczoraj. -
- Hmmm, bo właśnie na tej imprezie u Aśki, to byłam świadkiem takiej dziwnej sytuacji. -
- Jakiej sytuacji? -
- Przed wejściem do klubu widziałam Damiana. Dawał kasę jakiemuś chłopakowi, który potem wynosił nieprzytomną Kaśkę z lokalu. A i jeszcze coś gadali o jakimś zdjęciu czy coś. Nie wiem, nie słyszałam dokładnie. Sądzę, że powinieneś o tym wiedzieć. -
- Jesteś pewna tego co mówisz? -
- Jasne. Nie byłam jeszcze tak pijana jak się wszystkim wydawało. -
- Dzięki za informację. No, a teraz biegnij się przebrać. -
Czy ja dobrze słyszałem? Przecież to wszystko układa się w logiczną całość. Damian płaci kolesiowi kasę za to, że ten wrzuci coś do jej szklanki, weźmie ją do domu i zrobi zdjęcie, które następnie wyśle mi! Nic dziwnego, że Kasia nic nie pamiętała, w końcu po pigułce gwałtu ma się totalną dziurę w głowie. Boże, a ja się na nią tak wydarłem. Co ja najlepszego zrobiłem? Zostawiłem ją samą, zamiast ją wspierać w tej trudnej sytuacji. Nie zastanawiając się wskakuję do samochodu. W końcu muszę z nią porozmawiać. Po drodze kupuję jeszcze bukiet kwiatów, konkretniej to czerwonych tulipanów, które ona uwielbia. Mam nadzieję, że wszystko zrozumie. Gdy podjeżdżam pod jej dom, wybiegam z auta i w podskokach docieram do drzwi. Pukam raz, drugi, trzeci, ale nikt nie otwiera. Nie dziwię się jej, że po tym co jej nawymyślałem nie chce mnie widzieć. Jednak nie mogę teraz odpuścić. Nie gdy znam prawdę. Przeskakuję przez ogrodzenie i zaczynam pukać w okno. Krzyczę, że już wiem o wszystkim co się stało na tej imprezie i chcę z nią porozmawiać. Niestety po piętnastu minutach dalej nikt mi nie otwiera. Zrezygnowany siadam na schodach przed jej domem. Brawo, Wrona. Tylko ty potrafisz tak spieprzyć życie. Gratulacje. Straciłeś kobietę którą kochasz. W momencie, gdy już mam wsiąść do auta, dzwoni telefon. Jednak nie jest to Kasia.
- Tak, słucham? -
- Halo, Andrzej? -
- Przy telefonie. Z kim rozmawiam? -
- Tu Aśka. Przyjeżdżaj szybko do szpitala. -
- Ale po co? Co się stało? -
- Kasia skoczyła z dachu. Przyjeżdżaj szybko. – i tu połączenie się urywa.
Kurwa, kurwa, kurwa. Błyskawicznie wsiadam do samochodu i odpalam GPSa , bo jeszcze nie znam miasta zbyt dobrze. Chyba zasilę skarb państwa, bo po drodze do szpitala mignęło mi charakterystyczne fotoradarowe światełko. W sumie nie powinienem się dziwić, bo jadę na złamanie karku, byleby jak najszybciej być przy Kasi. Gdy docieram pod szpital, przed wejściem czeka już na mnie Aśka i bez słowa prowadzi mnie pod salę operacyjną.
- Muszę zostawić cię samego, nie mogę już tu dłużej być Ale informuj mnie o jej stanie, ok? – prosi Asia, a ja tylko kiwam twierdząco głową. Rozglądam się licząc na to, że uda mi się złapać jakiegoś lekarza i wypytać o stan mojej ukochanej. W końcu z sali wychodzi pielęgniarka, a mi udaje się ją zatrzymać.
- Przepraszam panią, co z nią? -
- A pan jest? -
- Jej chłopakiem. -
- Przykro mi, ale nie mogę panu udzielić tych informacji. Nie jest pan z bliskiej rodziny. -
- Niech pani mnie zrozumie. Moja ukochana leży na sali operacyjnej, a ja nie wiem co się z nią dzieje. Niech pani będzie człowiekiem. -
- Dobrze. Pańska dziewczyna ma rozległy krwotok wewnętrzny, który właśnie próbujemy zatamować. -
- Ale wyjdzie z tego, prawda? -
- Nie wiemy. Wszystko rozstrzygnie się tej nocy. Proszę uzbroić się w cierpliwość i być dobrej myśli. -
Z bezsilności uderzam pięścią w ścianą. Świetnie. Kasia walczy o życie, ja nie mogę jej pomóc. Kręcę się po korytarzy już chyba dwie godziny, a o stanie mojej ukochanej nie wiem nic. Po chwili przypominam sobie, że nawet nie zjadłem obiadu. No cóż, musi mi wystarczyć batonik i cola, które kupiłem w szpitalnym automacie. Siadam na krzesełku i zaczynam oglądać nasze wspólne zdjęcia w telefonie. Oczywiście napotykam się na to jedno. To pieprzone zdjęcie, które zniszczyło wszystko co było. Czuję, że jestem zmęczony, a moje powieki opadają, więc chowam telefon do kieszeni, a sam zasypiam. Budzi mnie dźwięk otwieranych drzwi. Z sali operacyjnej wyłaniają się różne osoby, aż w końcu dostrzegam ją. Taka słabiutka, bezsilna i bezbronna. Próbuję się przecisnąć przez tłum lekarzy, by choć móc złapać ją za rękę i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, ale jestem odtrącony przez lekarza prowadzącego.
- Proszę pana, proszę się odsunąć. -
- Ale pan nie rozumie, to moja dziewczyna i ja… -
- Proszę nie przeszkadzać. Jak chce pan się czegos dowiedzieć to proszę pytać mnie. -
- Wyjdzie z tego? -
- Wszystko jest na dobrej drodze. Opanowaliśmy krwotok, ale jak na razie pacjentka musi pozostać w śpiączce. -
- Kiedy będę mógł do niej wejść? -
- Na pewno nie teraz. Ona potrzebuje odpoczynku, a pan może ją widzieć tylko przez szybę.-
- Dziękuję panu. -
Gdy już wszyscy wychodzą z jej sali, a całe zamieszanie zdaje się zmierzać ku końcowi, zaglądam przez szybę. Widzę jak leży na tym łóżku, przypięta kablami do tych wszystkich urządzeń. Mam cholerną ochotę tam wskoczyć i ją przytulić, ale nie mogę tego zrobić. Nagle dostaję smsa. Karol. Okazuje się, że przyjeżdża do mnie na tydzień i aktualnie czeka przed moim domem żebym mu otworzył. Co on spać nie może, czy co? Patrzę na zegarek. Piąta. Pisze do niego żeby przyjechał do szpitala. Może się zgodzi zostać przy Kasi. W końcu ja nie mogę odwołać treningu, a nie dopuszczę do tego by nikt jej nie pilnował. Odczuwam potworne zmęczenie tą nocą i w oczekiwaniu na Karola ucinam sobie krótką drzemkę.